Adam złapał trzęsącego się Caleba pod ramię i pomógł mu
wstać. Zwierciadła utworzyły nieprzenikniony krąg dookoła Caleba, Tobiasa,
Adama i Alice, której szeroko otwarte oczy wskazywały, że wciąż nie wierzy w
to, co przed chwilą słyszała. Na ziemi w środku kręgu ciał ustawiono już cztery
skrzynki odwrócone dnem do góry. Na jednym z nich Adam niezbyt delikatnie posadził
Caleba, po jego lewej stronie usiadł Tobias, podpierając się jedną ręką za
plecami. Nogi wyciągnął przed siebie i założył jedna na drugą. Wpatrywał się w
czubki swoich butów. Adam i Alice zajęli pozostałe dwie skrzynki ustawiając je naprzeciwko
przesłuchiwanego.
- Podejrzewam… – zaczął Adam – …że chcielibyście zobaczyć
jakie umiejętności ma Tobias i przekonać się, że jest w stanie wykryć kłamstwo.
– uścisnął rękę Alice. – Alice zgodziła się zostać testerem. Każdy z was ma
prawo zadać jej pytanie, jakie tylko chce.
- Ile masz lat? – padło od razu z tłumu.
- Dziewiętnaście. – powiedziała, a Tobias pokręcił przecząco
głową. Spod zasłony czapki nie mógł widzieć jej
oczu, ale najwyraźniej nie było mu to potrzebne.
- Dwadzieścia trzy. – poprawiła, a Tobias uśmiechnął się
pokazując równiutkie zęby i znów przecząco potrząsnął głową.
- No dobra, dwadzieścia cztery, a właściwie to sześćdziesiąt
pięć. – powiedziała w końcu. Tobias przytaknął.
- Kim jesteś? – kolejny głos z sali.
- Teleporterem. – skinienie głowy Tobiasa mówiło, że jest to
prawda.
- Czy jest tu twoja rodzina?
- Tak. – ponowne potwierdzenie przez wykrywacza kłamstw.
- Czy jest tu osoba, którą kochasz? – to pytanie zadała
Karen. Uśmiechała się znacząco, jakby chciała, żeby Alice coś zrozumiała. Dobrze
wiedziała, że Alice i Adama łączy romantyczna przeszłość. Chciała, żeby Alice
zrozumiała czy ta przeszłość jest już za nią czy też ich związek ma jeszcze
szanse powodzenia.
- Nie. – pokręciła głową, ale to samo uczynił Tobias. Alice
zbladła. Po chwili przełknęła głośno ślinę i kiwnęła głową.
- Czy jest coś czego żałujesz? – kolejne pytanie od
Karen.
- Nie. – powiedziała patrząc pewnie na Tobiasa, ale on
pokręcił głową. Alice wyglądała na zdziwioną. Rozejrzała się po sali, jakby
czegoś szukała, a kiedy jej wzrok zatrzymał się na Adamie wypuściła powietrze z
płuc.
- Żałuję. – spuściła głowę – Żałuję, że nie potrafiłam wybaczyć
błędu komuś, na kim mi najwyraźniej ciągle zależy. I że mało go przez to nie
straciłam.
Adam uścisnął jej dłoń i lekko się uśmiechnął. Tobias
pokiwał głową.
- Myślę, że to
wystarczy – Adam wstał i rozejrzał się po zgromadzonych, wszyscy kiwali głowami
– Przejdźmy zatem do przesłuchania, które jest naszym celem. – odwrócił się do
Caleba i od razu zadał pierwsze pytanie. – Imię?
- Caleb. – jego głos zdradzał ogromne zdenerwowanie. Rozglądał
się po zebranych. Zamknął oczy i usiłował się skupić.
- Nie próbuj cofać czasu! – krzyknął Adam i wstał, żeby
przeszkodzić Calebowi, ale w tym
momencie Tobias niby niechcący kopnął skrzynkę karła. Caleb stracił równowagę i
wylądował twarzą na ziemi. Przez tłum Zwierciadeł przetoczył się tłumiony
chichot. Caleb dźwignął się na kolana i powoli wdrapał się z powrotem na
skrzynkę.
- Uprzedzam cię. – powiedział spokojnie Adam – Wiedz, że
mamy tu na sali medium dusz, które w hierarchii jest wyżej niż ty. Więc nie
próbuj używać swoich mocy, bo ona i tak wszystko zablokuje. – spojrzał na
Karen, a ta skinęła głową na znak, że jest gotowa na interwencję – Zaczynamy. –
Adam odchrząknął. - Czy to w twoim domu przebywali ostatniej nocy Eve i Mark?
- Tak.
- Dlaczego już ich tam nie ma? – zapytał szybko, jakby
chciał skończyć przesłuchanie w mniej niż minutę.
- Zostali porwani.
Tobias leniwie odwrócił głowę w stronę Caleba. Cały czas
kiwał twierdząco głową. Nie odzywał się.
- Przez kogo?
- Przez Marcusa i Kristen – ręce Caleba trzęsły się co raz
bardziej.
- Jak Marcus dostał się do twojego domu?
- Nie wiem. – Caleb wbił wzrok w podłogę.
- Kłamiesz. – piękny, melodyjny głos Tobiasa przetoczył się
echem po fabryce. Odezwał się pierwszy raz od czasu kiedy Adam poprosił go o
pomoc. Zgromadzone w fabryce kobiety wydały cichy jęk zachwytu, a na twarzy
Tobiasa znów zawitał szelmowski półuśmiech. Doskonale zdawał sobie sprawę z
tego, że działa na kobiety hipnotyzująco. To był drugi z jego wyjątkowych
darów. Nie bał się go wykorzystywać, kiedy było mu to potrzebne. Adam z niedowierzaniem pokręcił głową.
- „Dalej to samo?”
– szepnął w myślach do Tobiasa –„ Nie
znalazła się żadna, która by ci się oparła?”
- „Ciągle na to
czekam.” – odparł – „Niecierpliwie.
Mam nadzieję, że jeśli ja nie będę
działał na nią, to ona nie będzie działała na mnie i będziemy żyli długo i
szczęśliwie.” – na jego twarzy znów igrał uśmieszek.
- „O ile uda ci się
zdobyć jej serce…” – uśmiechnął się do niego.
- „Wątpisz we mnie?” – zapytał
- „Nigdy!” -
odparł natychmiast Adam.
Adam uśmiechnął się, odchrząknął i ponownie skupił całą
uwagę na Calebie.
- Zadam to pytanie jeszcze raz. – wycedził przez zęby Adam –
Tylko raz. Jak Marcus dostał się do twojego domu?
- Wpuściłem go. – przycisnął trzęsące się dłonie do kolan i
potarł energicznie.
- Teraz nie kłamiesz. – uśmiechnął się Tobias i podniósł
czapkę, żeby spojrzeć my w oczy – Naprawdę myślałeś, że mnie oszukasz?
Przez tłum Zwierciadeł przetoczył się szmer niezadowolenia.
Słowo „zdrajca” wykrzyczało wiele ust. Udzielał im się buntowniczy nastrój.
- Jak mogłeś? – krzyknął ktoś z tłumu.
- Zabić! – krzyknął ktoś inny.
Adam podniósł rękę i wszystko ucichło.
- O tym co z nim zrobić zdecydujemy, gdy uznamy
przesłuchanie za skończone. – tłum przytknął – Caleb, gdzie Marcus zabrał Eve i
Marka? Radzę ci nie kłamać, bo przesłuchanie będzie dłuższe i zemsta moich
towarzyszy może być okrutniejsza. Nie wiem czy chcą spędzić cały wieczór
słuchając co masz do powiedzenia. – spojrzał na niego chłodno – To jak będzie?
- Eve zabrał Marcus. – Caleb nie mógł opanować drżenia rąk –
Są z powrotem tam, gdzie byli, w zamku. – Przerwał i przełknął głośno ślinę –
Marka zabrała Kristen. Z tego, co wiem tylko swoje mieszkanie w Chicago uważa
za bezpieczną przystań, ale nie jestem pewien czy znaleźli się tam, czy gdzie
indziej. To wie tylko Jeremy i oni.
Tobias z zadowoleniem pokiwał głową i ponownie nasunął
daszek na twarz.
- Czemu Marcus pozwolił Kristen zabrać Marka?
- Obiecał jej to. – Caleb podniósł wzrok i spojrzał na zgromadzonych
– To człowiek honoru. –w fabryce dało się słyszeć pomruki niezadowolenia, ale
Adam szybko je uciszył.
- Czy plany Marcusa choć trochę się zmieniły?
Caleb nie odzywał się. Wśród zgromadzonych znów zapanowało
podniecenie. Szeptali między sobą z przerażeniem o lustrze, o ciemnych duchach,
które mogą zostać z niego uwolnione. Po raz pierwszy było widać jak są
zjednoczeni i jak zdeterminowani do zabicia Marcusa i zakończenia tego
koszmaru.
- No więc? – ponaglał Adam.
- Nie, dalej chce scalić lustro. – wydukał - To jego główny
cel. Innych nie znam.
- A Kristen? Wiesz co planuje z Markiem?
- Nie mam pojęcia. – skrzywił się - Nie wiem czy w ogóle coś
planuje czy tylko się stęskniła za jego ładną buzią.
Tobias siedział na skrzyni obok z założonymi rękami i patrzył
w bliżej nieokreślony punkt w przestrzeni. Po każdej odpowiedzi kiwał
twierdząco głową.
- Kto pomaga Marcusowi?
- Jeremy.
- To wiemy. – naciskał Adam – Kto jeszcze?
- Nie wiem. – Caleb zaczął dygotać – Naprawdę nie mam
pojęcia. Widziałem z nim tylko Jeremy’ego i Kristen.
- Czy są wśród nas jeszcze jacyś zdrajcy? – to pytanie
zadźwięczało mocniej.
- Nie. – Caleb wzruszył ramionami – Przynajmniej nic mi o
tym nie wiadomo. Marcus nie wtajemniczał mnie za bardzo w to, co robił. Miałem
mu tylko umożliwić odzyskanie Eve, jeśli cokolwiek poszłoby nie po jego myśli.
– wyrzucał z siebie te słowa, jakby chciał się pozbyć ciężaru.
- Co konkretnie poszło nie tak? – to pytanie wydawało się
bez sensu. Adam zadał je, żeby zmusić Caleba do trudnych dla niego wyznań,
pastwił się nad nim.
– Odbiliście ją, on
mało co nie zginął. Był na tyle słaby, że nie mógł używać mocy Marcusa. Nie
mógł się teleportować. Gdyby Jeremy nie wrócił w ostatniej chwili, byłoby po
nim.
- Czy próbowałeś nam przeszkodzić podczas ataku?
- Nie, ale też wam nie pomagałem. – przyznał Caleb – Nie
takie było moje zadanie. Marcusowi zależało na kimś wewnątrz. Nie mógł
pozwolić, żebyście mnie przyłapali tak, jak tego młodego, Kliva.
Adam pokiwał głową widząc, że Tobias potwierdza prawdziwość
jego słów. Zwrócił się do Zwierciadeł.
- Czy ktoś ma do niego jeszcze jakieś pytania?
- Dlaczego Marcus był tak zaskoczony naszym atakiem? Nie
poinformowałeś go?
- A niby jak? – wzruszył ramionami – Nie mogłem do niego
zadzwonić. Nie miałem z nim kontaktu. Teleporterem nie jestem, a nie mogę się z
nim komunikować na odległość, bo nie jesteśmy ze sobą związani.
Tobias przytaknął.
- Coś jeszcze? – zapytał Adam.
Odpowiedziała mu cisza. Wskazał Caleba.
- Co z nim robimy? – zapytał.
- Zabić, zabić! – krzyczał tłum
- Zabić? – Alice wstała – A może nam się jeszcze przyda?
Może będziemy mieli do niego więcej pytań, później. Możemy go zostawić,
postawić przy nim straż. – powiedziała patrząc błagalnie na Adama, ale on
pokręcił głową.
- Mamy tu demokrację, Alice. Ja nie podejmuję decyzji - położył jej rękę na ramieniu i zwrócił się
do wszystkich. - Będziemy głosować. – jego donośny głos rozszedł się po hali –
Kto jest za tym, żeby go zabić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!