Nie odwróciła się, kiedy ją zawołał, a widział wyraźnie, ze
jest anachronizmem i to bardzo już osłabionym . Gonił ją ile sił w nogach.
Sam też zaczynał blednąć i wiedział, że po kolejnym
trzęsieniu czasu nie będzie już mógł już wrócić do teraźniejszości i zginie.
- Eve! – zawołał ponownie.
Obejrzała się i przyspieszyła. Przez ułamek sekundy zobaczył
jej twarz. Jej podbródek był zbyt spiczasty, jej oczy za jasne. Była zbyt
drobna. To nie była Eve.
- Kristen! – krzyknął.
Zatrzymała się zdyszana i odwróciła. Stała na ugiętych
nogach wciąż gotowa do ucieczki. Patrzyła na niego przerażona. Nie znała go,
nie wyglądał przyjaźnie w czarnych ubraniach, z dredami i tatuażem. Zdjął
czapkę w nadziei, że tak będzie lepiej. Cofnęła się. Wyciągnął do niej rękę.
Znowu się cofnęła.
- Kristen, chcę ci pomóc – powiedział.
Znowu się cofnęła. Nic nie mówiła tylko patrzyła na niego
szeroko otwartymi oczami.
- Chcę ci pomóc wrócić o twoich czasów. – powiedział
łagodnie.
Zatrzymała się i mrugnęła kilka razy powiekami.
- Kto cię tu przysłał? – zapytała
Pokręcił głową.
- Nikt. – powiedział – Szukam tu kogoś innego. – przyznał – Ale
umówiłem się z Markiem, że jeśli znajdę ciebie, to cię stąd wyciągnę.
- Kto to jest Mark? – zapytała przekrzywiając głowę i
cofając się po raz kolejny.
Tobias zastygł. Nie pamiętała Marka. Mogła wciąż być pod
wpływem ciemnych mocy. Mogła nie wiedzieć, że go kocha. Mogła wciąż uważać, że
powinna kochać Marcusa.
- Przyjaciel Marcusa – odparł.
Rozluźniła się.
Poskutkowało. Cieszył się, że udało mu się ją choć trochę rozluźnić.
- Chcesz mnie do niego zabrać? – zapytała i spojrzała na
niego. Jej oczy się zmieniły.
Wyczuł, że coś jest nie tak. Kristen chwilami udawało się
wyjść spod wpływu ciemnych mocy. Musiał uważnie dobierać słowa, żeby mu nie
uciekła.
- Zabiorę cię do kogo chcesz. – powiedział.
Uśmiechnęła się. Przyglądał się jej badawczo. Była ładna.
Miała proporcjonalną twarz i była zgrabna. Jej włosy były nieco jaśniejsze niż
włosy Eve, ale ogólnie, były do siebie bardzo podobne. W tej chwili to
podobieństwo mu nie pomagało. Ciągle odczuwał brak Eve, a obecność kogoś tak
podobnego, powodowała, że tęsknił jeszcze bardziej.
- Dobrze – powiedziała podchodząc do niego i wyciągając do
niego rękę – Chodźmy.
Złapał jej dłoń, a po chwili już wirowali w tunelu czasu.
Otworzyła oczy i zobaczyła, że jest w swoim mieszkaniu w
Chicago. Pamiętała, ze stąd Mark odesłał ją na jej własną prośbę w przeszłość.
Nie pamiętała dlaczego go o to poprosiła, ale teraz wydawało jej się to
idiotyczne. Rozejrzała się, ale nigdzie nie zobaczyła Marka. Poszła do
sypialni. Już zaczęła podejrzewać podstęp, kiedy usłyszała jak jej wybawca z
kimś rozmawia. Pobiegła do salonu.
- Gdzie ona jest? – zapytał Mark i podniósł wzrok. Ich
spojrzenia się spotkały. Przez chwilę stali jak zaklęci nie mogąc się ruszyć,
aż w końcu ona rzuciła mu się w objęcia. Objął ja najmocniej jak potrafił i
pocałował namiętnie. Mocno. Zachłannie. Przesuwał dłońmi po jej ciele.
- Tęskniłem – powiedział.
- Odczarowałeś się? – zapytała odsuwając się na niego i
patrząc mu w oczy –Pamiętasz? Wiesz, że nigdy nie chciałam cię odrzucać?
Uśmiechnął się i wskazał ruchem głowy Tobiasa.
- Dzięki niemu – powiedział. – Ale to długa historia. Nie
mamy na to czasu.
Objęła go mocno za szyję i pociągnęła lekko w stronę
sypialni.
- Poczekaj chwilę… – wychrypiał do niej i podszedł do
Tobiasa biorąc po drodze kartkę, którą napisała wcześnie Alice. Podał mu ją.
- Co to jest? – zapytał Tobias biorąc zwitek papieru z jego
rąk i rozkładając go powoli.
- Przeczytaj! – powiedział i obserwował jak jego twarz się
zmienia w miarę jak czytał kolejne słowa.
Tobias podniósł wzrok i spojrzał na niego.
- Ty ją znalazłeś? – zapytał.
- Dawny ja przysłał ją tutaj z powrotem. Alice zabrała ją do
zamku.
Tobias podbiegł do niego i uścisnął go mocno.
- Nie wiem jak ci się kiedykolwiek odwdzięczę - powiedział odsuwając się od niego powoli.
- Już to zrobiłeś – odparł Mark i przyciągnął Kristen bliżej
do siebie.
- Wracacie ze mną? – zapytał otwierając portal przestrzeni.
Mark i Kristen spojrzeli na siebie. I skinęli
porozumiewawczo głowami.
- Nie. – odparł Mark – Chcemy chwilę pobyć sami. Przyślij
nam teleportera z jakiś tydzień.
Tobias roześmiał się.
- Jutro ktoś po was przyjdzie. – powiedział znikając w
portalu.
Mark poczuł szarpnięcie. Kristen ciągnęła go do sypialni.
Stanęła przed nim i zaczęła go szybko rozbierać. Zdjęła mu koszulę, a zaraz
potem spodnie. Robiła to tak, jakby się jej gdzieś spieszyło. Chciał jej
powiedzieć, żeby zwolniła, ale był tak spragniony jej bliskości, że nie mógł
wykrztusić tych słów. Pocałował ją rozpinając powoli jej suknię. Zsunęła się na
podłogę. Odsunął się trochę, żeby móc na nią spojrzeć. Bielizna i pończochy
wydały mu się kuszące. Popchnęła go na łóżko.
- Tak mi ciebie
brakowało – wymruczała mu do ucha.
- Mi ciebie też – odparł powoli zakopując ich oboje pod
kołdrą.
Pocałowała go. Ich ciała stały się jednym. Nie mogli
przestać się dotykać. Mark ostrożnie rozpinał jej stanik, całując ją w
policzek.
Nagle go odepchnęła. Nie rozumiał. Jeszcze przed chwilą
chciała tego samego. Uderzyła go otwartą dłonią w twarz. Zabolało, ale nie
fizycznie. Zabolało go w sercu.
- Wynoś się! –
krzyknęła – Mówiłam ci, że cię nie kocham.
Zaczął żałować, że nie wrócili do zamku z Tobiasem.
Tam byłaby już wolna od sił nieczystych. Westchnął, spojrzał na nią tęsknie,
wziął swoje ubranie i poszedł się położyć na kanapie. Wiedział, że Kristen
potrzebuje odpoczynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!