Eve szepnęła coś Tobiasowi na ucho. Pokręcił głową.
- Przeprosiłbym, że przeszkodziłem, ale… - uśmiechnął się złośliwie
do Adama– ja się tylko odwdzięczam.
Alice rzuciła mu wściekłe spojrzenie i zeskoczyła z łóżka. Podeszła
do niego i popchnęła go.
- Serio? – zapytała z naciskiem. – Musiałeś akurat teraz?!
-Tak – powiedziała spokojnie Eve, łapiąc Alice z ręce i
prowadząc do okna.
Alice przez chwilę stała nie wiedząc co ma właściwie
zobaczyć. Dopiero po pewnym czasie zauważyła, że iluzja ugina się. Spojrzała na Adama, ale on właśnie wyciągał z
szafy nową koszulę. Przeniosła wzrok na Tobiasa.
- O co chodzi? – zapytała.
Tobias pokręcił głową.
- Siły ciemności próbują się przebić – odezwał się głos za
ich plecami. Darren niedbale opierał się o futrynę drzwi.
- Skąd wiesz? – zapytała Alice.
Tobias uśmiechnął się szeroko. Jak predyktor doskonale
wiedział, że Darren dysponuje niezwykłym darem, który pozwala mu na wykrywanie
działań sił ciemności.
- Zgadłem – odparł Darren uśmiechając się ironicznie w
cieniu czapki.
Adam popatrzył na niego podejrzliwie, a Alice teleportowała
się tak, że stała na czubkach butów Darrena. Jednym ruchem zdjęła mu czapkę i
spojrzała w oczy. Nie był w stanie wytrzymać jej naglącego spojrzenia i
odwrócił wzrok.
- Wiesz co cię odróżnia od Tobiasa? – zapytała
Pokręcił głową.
- On wie, kiedy kończy się czas na wygłupy. Teraz właśnie
się skończył. – powiedziała łapiąc go za podbródek i zmuszając, żeby na nią
spojrzał.
Darren podniósł wzrok i położył jej ręce na biodrach.
Przyciągnął ją do siebie i pochylił się tak, że jego usta znalazły się przy jej
uchu.
- Może i tak – szepnął tak, że tylko ona to usłyszała – Ale
i tak na mnie lecisz.
Nie ruszała się. Nie wiedziała co ma zrobić. Adam podszedł
do nich i złapał ją za ramiona odciągając ją od Darrena i szepcząc jej coś na
ucho. Wzięła głęboki oddech i podniosła ręce do góry w obronnym geście.
- Alice ma rację Darren – powiedział spokojnie Adam
obejmując ją w pasie i podając Darrenowi czapkę.
- Marcus i siły ciemności ścigały mnie w portalach
przestrzeni, kiedy wracałem z Kristen i Markiem. – powiedział naciągając daszek na twarz.
- Jak to? – zapytał nagle Tobias. – I nic mi nie
powiedziałeś?
- Myślałem, ze ich zgubiłem – wzruszył ramionami.
- Ich się nie da zgubić. – wtrąciła się Alice.
- Teraz wiedzą gdzie jest najsłabszy punkt iluzji, gdzie
jest wejście dla teleporterów. Usiłują się przez nie przebić – powiedział Adam.
Tobias pokiwał głową.
- Możemy coś zrobić, żeby ich powstrzymać? – zapytała Eve
przysuwając się bliżej do Tobiasa i obejmując go w pasie, jakby się bała, że
znów pójdzie gdzieś sam.
- Tak – odparł Adam biorąc Alcie za rękę i ruszając w stronę
drzwi – Musimy na bieżąco wzmacniać iluzję.
Ruszyli za nim. Na schodach puścili się biegiem i wypadli na
dziedziniec, gdzie stał już niemały tłumek Zwierciadeł. Wszyscy wpatrywali się
w niebo nad dziedzińcem, gdzie przez iluzję widać było już szalejącą poza nią
burzę.
- Niedobrze – powiedział Tobias ocierając z policzka kroplę
wody. – Pęka.
Tłum zwierciadeł zaczął szeptać gorączkowo. Niepokoili się
tym, co się działo. Tobias podniósł ręce do góry i ze skupieniem na twarzy
patrzył na powstającą dziurę. Eve przyglądała się przez chwilę.
- „Pomóż mi” –
usłyszała w myślach jego szept. Słyszała, że jest zmęczony.
Otrząsnęła się z zamroczenia i też spojrzała w górę
koncentrując wszystkie myśli na tym, żeby Marcus i siły nieczyste nie mogły
przejść przez iluzję.
Adam podniósł rękę. Tłum zamilkł.
- Potrzebujemy waszej pomocy. Niestety siły nieczyste
znalazły słaby punkt iluzji, który zostawiliśmy dla teleporterów. – mówił
opanowanym głosem – Proszę wszystkich iluzjonistów, którzy kiedykolwiek
tworzyli iluzje maskujące o pomoc. Musimy wzmocnić słaby punkt tak, żeby nie
byli w stanie się przebić.
- Wzmacniacze! – krzyknął ktoś z tłumu – szukajcie
iluzjonistów i pomagajcie.
Zrobiło się zamieszanie, kiedy wzmacniacze zaczęli się
przemieszczać w kierunku patrzących w górę towarzyszy. Eve poczuła , że ktoś
jej dotyka. Odwróciła się na chwilę. Darren musiał być wzmacniaczem. Jedną rękę
oparł na jej talii, drugą położył na ramieniu Tobiasa.
- Tobias nie potrzebuje pomocy – powiedziała Eve – Sam jest
wzmacniaczem.
Darren uśmiechnął się i złapał Tobiasa za rękę kładąc ją na
ramieniu Eve.
- Siebie nie może wzmacniać, ale może pomóc tobie. –
powiedział cicho.
Zapadła cisza. Wszyscy bali się odezwać. Koło dwudziestu
Zwierciadeł stało z napiętymi mięśniami i wlepiało wzrok w ciemną plamę na
środku jasnego nieba nad zamkiem.
Dookoła nich stało często po kilkoro wzmacniaczy, którzy przekazywali im
własną energię poprzez dotyk. Pozostali cofnęli się odrobinę i wpatrywali się z
niepokojem w dziurę, która raz zdawała się powiększać, żeby za chwilę prawie
zupełnie zniknąć.
- To koniec – jęknął Tobias opadając na kolana na chwilę
przed tym, jak wszyscy usłyszeli głośny trzask, a niebo otworzyło się.
- Co się stało? – spytał zdenerwowany Mark, pomagając
Tobiasowi wstać.
- Iluzja pękła. – odparł.
Eve rozejrzała się.
- Gdzie Kristen? – zapytała.
- Ukryłem ją w bezpiecznym miejscu. – powiedział Mark – Mam
nadzieję, że bezpiecznym.
Nad nimi kłębiły się czerwone chmury, opadając powoli do
ziemi. Tłum Zwierciadeł cofał się powoli. Wiedzieli, że to nie wróży nic
dobrego. Tobias zagarnął Eve za siebie i odepchnął ją tak, żeby stała kilka
kroków od niego. Wróciła. Chciała być przy nim. Nie mogła ryzykować, że
ponownie go straci.
- „Odsuń się” –
powiedział do niej w myślach.
- „Nie.” –
odparła. – „Nie jeśli ty będziesz tu stał”
Tobias westchnął i odwrócił się do niej na chwilę. Poczuła,
że przesuwa się do tyłu, ale nic nie mogła z tym zrobić.
- „Co ty wyprawiasz?” –
zapytała
- „Próbuję zapewnić ci
bezpieczeństwo…” – odparł smutno
- „Ale jak… „-
urwała
- „Nie tylko twój brat
był telekinetorem” – powiedział uśmiechając się smutno.
Chciała się na niego rzucić. Powiedzieć mu, że ma
natychmiast przestać, że ma jej pozwolić być przy sobie, że ona nie chce być
bezpieczna, jeśli jego nie ma tuż obok. Łzy pociekły jej po policzkach, bo
czuła co się święci, czuła, że może go znowu stracić i wiedziała, że tego nie
przeżyje.
- Tobias – wyszeptała.
Odwrócił się od niej i spojrzał przed siebie. Chmury kłębiły
się już na ziemi powoli formując się w ludzką postać. Nikt nie musiał patrzeć,
żeby wiedzieć kto się za chwilę zmaterializuje.
- Witajcie – powiedział Marcus
Tłum Zwierciadeł cofnął się. Tylko pierwszy szereg
składający się z Adama, Marka, Darrena i Tobiasa ani drgnął. Darren wciąż
trzymał rękę na ramieniu Tobiasa. Drugą
podał Markowi. Byli gotowi do ataku.
- Nie spełniliście mojego żądania – głos Marcusa odbijał się
echem od murów zamku. – Poniesiecie więc karę.
Eve poczuła jak łzy spływają jej po policzkach. Domyśliła
się, że Marcus wymierzy sprawiedliwość na jednym ze stojących z przodu mężczyzn.
Alice podeszła do niej i podała jej rękę. Spojrzały na siebie przerażone. Eve
zauważyła, że Alice też płacze. Nigdy by jej o to nie podejrzewała.
- To jak? – zapytał Marcus – Który z was zginie jako
pierwszy? – podszedł do chłopaków i kolejno kładł im rękę na ramieniu
powtarzając. – Ty? A może ty?
Eve wzdrygnęła się, kiedy podszedł do Tobiasa. Zauważył to.
- Zależy ci na nim, co? – Marcus przecisnął się obok Tobiasa
i podszedł do niej. Widziała jak szczęka jej ukochanego zaciska się z
wściekłości.
- Tak – powiedziała.
- Widzę. – przesunął palcem po napisie na jej obojczyku.
- I pewnie dlatego twój głupi brat postanowił poświęcić
swoje życie zamiast jego, co?
Eve skinęła głową.
- Więc powiem ci, że zrobił to na darmo. – odwrócił się
szybko i wskazał ruchem ręki Tobiasa.
Czerwone chmury otoczyły go i podniosły jego ciało do góry.
Zdążył tylko spojrzeć na nią.
- „Wybacz mi” –
powiedział do jej myśli, kiedy jego ciało opadło z łoskotem na ziemię. Nie
ruszał się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!